oto co robi dzisiejsza młodzież kiedy nie ma co robić podczas wakacyjnej sielanki...
model: Adaś.
miejsce: Żmudkowe podwórko.
dodaję takie starocie, bo wspominek ciąg dalszy. wariacje z kredą, simsy, głebokie i Chomik w bokserkach Adasia, trixxy malinowe z biedronki za torami... ej, wiecie co? na chwilę obecną to były prawdopodobnie najlepsze wakacje spośród wszystkich, które miałam przyjamność przeżyć w swoim osiemnastoletnim [no, już prawie] życiu... ale nie tylko wakacje wspominam. wspominam też od cholery innych wypadów. i wiecie co? wspomnienia są fajne, ale niestety często przygnębiające, bo było i nie wróci, i takie tam. ponawiam pytanie zadane w poprzedniej notce: może to i lepiej?
wzięło mnie też na 'rodzinne' wspominki. pomyśleć, że w styczniu, a dokładniej w dzień dziadka mija... 12 rocznica śmierci mojego dziadka. najbliższej i najbardziej zaufanej mi osoby... do dziś. nikt nie rozumiał mnie tak jak On, z nikim nie dogadywałam się tak jak z Nim właśnie. brakuje mi Go, jak nikogo nigdy nie brakowało. do nikogo nie miałam, nigdy, takiego szacunku... właśnie przez niego jestem takim wrogiem papierosów. to głównie one były przyczyną Jego śmierci.. co za kretyn wymyślił to cholerstwo?! i kiedy biorę do ręki stare albumy i oglądam zdjęcia jak miał mnie małą w swoich ramionach, albo kiedy dawał mi prezent na szóste urodziny i pomagał zdmuchiwać świeczki, to tęsknota ogarnia po całości. albo jak sobie przypomnę, że kiedy chciałam odwiedzić dziadka w szpitalu, nie chcieli mnie do Niego wpuścić, bo... za mała. wtedy nienawiść do szpitali jest jeszcze większa.
ej, skombinuj ktoś sposób na ożywianie zmarłych! proszę. będę niezmiernie wdzięczna.
i wiecie na co mam ochotę właśnie teraz? a właśnie na pójście za tory za turzyn z torbą trixxów... tak jakoś. taka wewnętrzna potrzeba. albo po prostu odczuwam brak w bibach plenerowych? może i tak. zróbmy coś na początku listopada. tak, przydałoby się niewątpliwie. może jakaś szmaragdówka? bo takowych nie było już bardzo, bardzo, baaaaardzo dawno temu, niestety. muszę o tym pomyśleć w najbliższym czasie.
doszłam też ostatnio do wniosku, że muszę przeprowadzić kilka zmian.
mianowicie: na pewno muszę się wziąć za angielski, bo moje umiejętności są po prostu żałosne, w ogóle muszę się wziąć w garść, jak na ucznia klasy trzeciej liceum przystało, i przyłożyć do nauki. czas najwyższy. muszę też coś zrobić z tym moim lenistwem do wszystkiego! trudne wyzwanie, ale muszę... będzie ciężko. o rozwijaniu swoich fotograficznych pasji już nie wspomnę. od dłuższego czasu nie mam za grosz weny, motywacji ani nic do cykania fotek co jest jeszcze bardziej przygnębiające niż moje podejście do nauki. weno! błagam, wróć. natchnienie przyjmę od zaraz!
dobra, kończę moje wywody bo... nie chce mi się.
ach! wszystkiego najlepszego mojej babci, która kończy dzisiaj 74 lata! ;*
[w przyszły piątek następna babcia - tym razem 75 lat ^^]
;***