[b]ciąg dalszy...[/b]
..tak więc indyg wyczarował babke.
"droga babko! przyszlismy do ciebie, bo big j.lo zjadła nam wszystko i szlismy do ciebie 3 dni i 3 noce i dziadek kermint przegonił, ale my znalezlismy indyga i.."
"tak tak.. ja wiem drogi geniuszu o wszystkim. .pominę fakt, ze mieszkacie po drugiej stronie ulicy i że slimak was znów zaatakuje... "
"o babko co my mamy uczynić?!"
"jest tylko jedno rozwiązanie... INDYG"
"no ni h.. nic nie wyczaruje więcej!" odparł indyg..
ale po krótkiej wymianie piór, tudziez ich wyrwaniu, oskalpowany indyg wyczarował kopiare.
kopiara zainstalował w kuchni orsona i blondi alarm oraz łańcuch metanowy na lodówkę.. więc slimak nie odważy się zaatakowac po raz drugi...
ale to nie koniec kłopotów blondi..
"droga babko.. bo orson.. orson odezwij się!"
"moja mała blondyneczko" odparł strażak
babka pomyślała chwilę i błynęła zębami niczym homer na przedsiębioroczości.. dotknęła orsona i bum! ni ma go...blondi się przestraszyła i zaczeła płakać..
"cóz ja pocznę bez mojego synalka?!"
"o nie przepraszam cię geniusz.. orson to mój syn! to ja zawsze mu usprawiedliwienia piszę... twój orson, to tak naprawde nie orson. to tylko jego embrion wychodowany w brzuchu.. ja wiedziałam, że tylko on może ugasić pożar naszego pożądania, ale tobie orson nie był tak potrzebny jak mi.."
"acha.. czyli orson się zjadł?"
" nie drogi geniuszu... prawdziwy orson teraz gasi pożar niejakiego koca, bo jakiś pan zbytnio zabawiał się ze swoim psem"
"acha" odparła blondi..
"ale prosze o masz tu kostka - nic nie je, nie oddycha, tylko pierniczy smuty przez cały czas"
" o to dobrze bo ja bardzo lubie pierniki"
i na tym się kończy cała bajeczka... nie będzie żadnej pointy, żadnych złotych myśli.. poprostu kostek i gen zyli sobie razem długo i szczęsliwie, tylko czasami slimak im sie do łozka wpychał..
DA ENd
[i]on photo: wytwór geniusza, który ucząc się na fizyke lubi sobie coś podjeść
made by: kost[/i]