Idealnie ładni, idealnie mądrzy, idealnie uzdolnieni, idealnie mówiący, idealnie zadbani, idealnie ubrani...
Idealne wytwory dzisiejszego świata... O idealnie atroficznych sercach.
Głęboko cierpiący na zawiść/zazdrość pospolitą, permanentną hipokryzję, nieprzerwaną próżność, ciągły ból dupy ściśniętej żalem...
Przy założeniu, że posiadamy sumienia, ogromna część z nas już nawet w przyszłość powinna patrzeć z ich wyrzutami.
Kwilimy po cichutku wieczorem przy zamkniętych drzwiach, zasłoniętych oknach, bezbronni niczym dzieci...
Bo tyle zostało zostało z naszej idealności w zderzeniu z bezlitosną rzeczywistością.
Wraz z pogarszaniem się wzroku, wyostrza się moje spojrzenie na życie.
Jestem zmęczona. Tak bardzo zmęczona.