naszło mnie, żeby zastanowić się nad sugestią (oskarżeniem?), że zazdroszczę związków.
tworzenia uczuciowej więzi między dwojgiem ludzi (z założenia odmiennych płci)
myślami zaszłam nieco dalej -
czy zazdroszczę innym ich życia?
mam prawie dwadzieścia lat i z ręką na sercu mogę stwierdzić, że jutro mogę umierać.
nie ma żadnego problemu.
żyję na sto procent, w miarę jak pozwala mi na to otoczenie i finanse
w życiu spróbowałam naprawdę wielu rzeczy, przeżyłam wiele sytuacji o których przeciętny człowiek może pomarzyć, bo na sam pomysł, że mógłby zachowywać się w niektórych momentach jak ja, pokręciłby tylko głową.
jasne - do wielu rzeczy jeszcze nie doszłam
z takich głupot to
nie mam choćby własnego samochodu (wiem. płytkie.)
nie skoczyłam ze spadochronem (tutaj akurat pojawiają się te ograniczenia finansowe)
nie mam pracy i kariery
ale co do tego - nie oszukujmy się - łatwiej dorobię się milionów udając lindsay lohan niż marka zuckerberga
bo jestem leniwa (zdolna OCZYWIŚCIE też, ale w mniejszym stopniu)
i właśnie dlatego cenię sobie swoje spontaniczne decyzje, które pozwalają mi na gromadzenie naprawdę kolosalnej ilości wspomnień.
bo co mi po powyższym jeśli dorobię się tego nie przeżywając własnego życia?
czasem myślę o tym, żeby napisać książkę. taką relację z życia od 31 maja 2010 do zeszłego tygodnia :>
możecie wierzyć lub nie - byłaby bestsellerem
no, ale nie o tym miało być.
co z tą uczuciową więzią?
szczerze - nie zazdroszczę.
fakt. nigdy nie byłam w poważnym związku, więc co ja tam mogę wiedzieć
ale obserwuję i analizuję
i mój dystans bynajmniej nie jest spowodowany kryzysami w związkach koleżanek
raczej usidleniu przez drugą osobę, pozbawieniu jej stuprocentowej wolności
możecie zaprzeczać, że tak nie jest
gówno prawda ;)
a najciekawiej się robi jak któraś ze stron nagle, niespodziewanie spuści na chwilę z łańcucha
sodoma i gomora
wiem, bo słucham jak "zakochani" narzeczeni tłumaczą się swoim ukochanym, że zaraz wychodzą od kolegi, bo się chwilkę zagadali, a dłonią, w której nie trzymają komórki, polewają sobie kolejną pięćdziesiątkę, gapiąc się na cycki laski siedzącej naprzeciwko
czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal
tak naprawdę te połówki są sobą tylko bez tej drugiej u boku
w związkach nie ma czasu na przeżywanie własnego życia
a przynajmniej jest go dużo mniej
może i jestem trochę zgorzkniała
ale lubię swoją wolność
przyzwyczaiłam się, że nie jestem typem dziewczyny, z którą faceci się żenią
wiem, że jestem dobrą towarzyszką do zabawy i że jedyną rolą w związku jaką jestem obdarzana jest rola "tej trzeciej"
jakoś mi to specjalnie nie przeszkadza (może to kwestia wieku)
mam czas na wszystko, mam możliwości
szkoda tylko, że brak determinacji w niektórych kwestiach
wyszło mi bardzo chaotycznie, ale dawno nie starałam się zamieniać myśli w teksty
w sumie nie wiem nawet czy prezkazałam to co chciałam
żeby była jasność mogę podsumować -
nie zazdroszczę, nie zamienię się na życia
za bardzo kocham własne
nawet jeśli nie zawsze jest kolorowo
Inni zdjęcia: Modlitwa jozefwielkiDaisy tezawszezle:) dorcia2700... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Środa chasienkaWielki Czwartek patrusiagd