Bo to była pierwsza impreza rozpoczynająca sezon osiemnastkowy. Koniec stycznia. Pierwszy dzień ferii.
Bo było miło, sympatycznie.
Bo oświadczał mi się z dobre trzy razy.
Bo prądu brakło i były świeczki.
Czuję się dobrze. Jest mi dobrze. Zasługa nadchodzącej wiosny czy raczej mojej wewnętrznej zmiany? Pewnie po trochu z każdego. Katharsis było gwałtowne i burzliwe. Ale teraz żaden przedstawiciel męskiego rodu nie zniszczy mojego spokoju, mojej równowagi i wiary. W pewnym sensie mogłabym nawet podziękować temu panu co tak głęboko wbił sztylet w moje i tak pokaleczone serce. Bo wiele dzięki niemu zrozumiałam. I jestem silniejsza i bardziej zdecydowana. Coś we mnie umarło, ale narodziło się nowe. Bo śmierć to dopiero początek...