Ostatnio uczę się korzystać z tego co daje mi życie.
Kiedyś oczekiwałam od losu wielu rzeczy,
rzeczy które w dużej mierze były niemożliwe.
Teraz nauczyłam się brać to co dostaję
Bez narzekania przyjmuję
na siebie wszystko co mnie spotyka.
Dzięku temu potrafię doceniać
nawet najdrobniejsze rzeczy,
zauważać to co kiedyś było niezauważalne,
czuć nie tylko ciałem ale i duszą,
cieszyć się z najdrobniejszych szczegółów,
doceniać oddanie i poświęcenie ludzi
którzy są przy mnie.
Jego śmierć bardzo mnie zmieniła.
Inaczej patrzę na świat,
na ludzi na których mi zależy,
inaczej podchodzę do życia.
Nie chcę ranić, krzywdzić, sprawiać ból,
chcę być, wspierać, pocieszać, pomagać.
Coraz więcej radości dają mi spotkania z Nim.
coraz mniejszy staje się mur między nami,
coraz lepiej czujemy się w swoim towarzystwie,
już nie robi się się głupio gdy przypadkiem się dotkniemy,
coraz bardziej sobie ufamy,
coraz częściej spotykamy się tylko we dwoje,
coraz lepiej się dogadujemy,
już nie czuje tej blokady na jego widok
stajemy się coraz bardziej otwarci na siebie.
Wciąż jednak nie chcę się angażować,
wiem że chyba nie potrafiła bym być teraz w związku.
Śnił mi się ostatnio Mój Aniołek.
Prosił mnie żebym przestała mieć do siebie pretensje,
żebym zaczęła żyć swoim życiem i przestała płakać.
Mówił że mam wiele osób wokół siebie którzy
na prawdę mnie kochają, że wśród tych osób jest
ktoś komu szczegółnie na mnie zależy.
Prosił żebym znalazła sobie chłopaka
bo nie chce żebym przez niego była ciągle sama.
Chce żebym zaczełą żyć z kimś kogo pokocham,
chce żebym była szczęśliwa.
A ja?
Ja poprostu jeszcze nie potrafię :/