Kiedyś mówiłam a raczej pisałam o tym jak bardzo marzy mi się taki mały drewniany domek. Z przyjemnością stwierdzam, ze właśnie taki znalazłam! Zdecydowanie będę robić to co planowałam czyli poranna kawa na ławeczce, przed drewnianym domkiem z książką w ręku tu w Bieszczadach. Cisza, spokój i świeże powietrze. Czego chcieć więcej?
Dziś właściwie mało intensywny dzień,dużo odpoczynku na szczęście... Generalnie jechało się strasznie i choć zawsze wolałam jeździć nocą tak po dzisiejszej stwierdzam,że nigdy więcej nie prowadzę samochodu po nocach (oczywiście w tak dalekie podróże). Jutro z samego rana ruszamy na Połoninę Caryńską, gdzie ostatni raz byłam tam 7 lat temu. Cieszę się,że mogę znowu tu być, spędzić czas z przyjaciółmi, odpocząć i połazić po górach choć niestety trafiłyśmy na kosmiczny tydzień upałów! Tak samo jak dwa lata temu ughhh...

Mimo wyjazdu strasznie męczy mnie pare rzeczy i nie do końca mam taki humor jaki powinnam mieć. Aczkolwiek mam nadzieje,że po prostu miną moje zmartwienia. Wakacje już nie długo się kończą, przyjdzie czas na podejmowanie ważnych decyzji czego nie cierpię, dopiero co wróciłam z Edynburga a już wiem,ze chce zostać w Polsce i po prostu być tu z rodzina i przyjaciółmi a nie wiecznie za nimi tęsknić.

Chyba mam najgorsza kobiecą cechę w sobie- "nie zdecydowanie". Pozdrawiam z gorących Bieszczad!