Kazałeś mi malować gwiazdy,
cóż z tego kiedy mógłby to też robić każdy.
Kazałeś mi nie patrzeć w przeszłość,
wybrać drogę i stąpać nią już całą wieczność.
Nie dawać znowu za wygraną,
zbudować z prochu wieżę trwałą.
Kazałeś załagodzić pustkę,
mówiłeś , że bez prawdy już nigdy nie usnę.
Nie będę stała nad przepaścią,
a szklane oczy już więcej nie zgasną.
Kazałeś mi wypuścić czas,
kazałeś znów uwierzyć w Nas.
Wyniszczam się bardzo powoli.
Wyniszczam , choć czasem troche boli.
Uważnie już słowa dobieram,
chociaż do gwiazd już nie docieram.