Pare dni temu przeczytałam artykuł o kobiecie której dziecko zmarło w 40 tygodniu ciąży, musiała je urodzić i miała kilka godzin na pożegnanie. To straszne. Dlaczego dopiero po takich sytuacjach doceniamy to co mamy ? Od tego czasu nie złoszczę się już gdy mały wstaje co godzine czy dwie w nocy, skoro ma potrzebę przytulenia, jest głodny bądź wystraszony muszę zrobić wszystko by poczuł się lepiej, zmęczenie odchodzi w kąt gdy trzeba nosić i tulić, bo brzusio boli, bo kolka. Doceniam każdy uśmiech, pisk i okrzyk radości i to że od siódmej rano w naszym łóżku może byc radość i mały plac zabaw, bo gdy on jest szczęśliwy to i ja jestem szczęśliwa.