Tego samego dnia co wyjechała Siwka pojawił się na horyzoncie Mentor. Parę dni później miałam go do jazdy.
Na początku niezapomniana przeprowadzka wierzchem przez całe miasto, potem codzienne dłubanie (czyli to co lubię najbardziej) w dolnym ustawieniu, żeby po jakimś czasie pomykać też w górnym.
Studia rozpoczęły się na dobre więc rano Mentor, potem uczelnia a po południu często do pracy do Gulina. Nie nudziło mi się... ale lubię tak bo przynajmniej jest po czym odpoczywać
Mentor grzeczniutki i zrównoważony, na początku szczególnie w porównaniu do Siwki taki wolny, ciężki i miśkowaty, jednak dużo jedzenia i porządna praca zaczęła go "budzić" i pod koniec było już z czego jeździć.