to zdjęcie to totalna esencja ostatnich miesięcy. przesiadujemy u ziółka w pubie może i dla meneli, ale jest tam jedyne życie w tym zasranym mieście w ciągu zimy, bo latem żyje park "ćpun" miejski. pomyślałam, że już może czas na jakąś dłuższą notatkę, jakieś podsumowanie minionych "lat", bo upłynęła mi młodość ducha zanim się obejrzałam. ostatnie weekendy były dość "intensywne". spędzone na przemian z chlorami, na przemian z randomami, kondomami i moimi ulubionymi śledziami z logistyka. teoretycznie zbliża mi się studniowka, zbliża ta jebana matura, ale to ostatnie o czym teraz myśle. nie zaprzątam sobie głowy jakimikolwiek przygotowaniami, czytam, czytam i jeszcze raz czytam wracając do sentymentów, biografii moim ulubionych koni, latających świni, diamentów, kotów czy wąsaczy. CHAPTER 24: piosenki o gnomach, flamingach stalkerach, kosmosie. totalnie pochłonęła mnie miłośc do Pink Floyd i to chyba ona mnie trzyma jakoś przy życiu jak na kacu w piątek, 4h do drezna tylko z miłości do różowych floydów. totalnie zajebałam się w czwartek, czy istenieje takie coś jak kac po cannabies? najwyraźniej tak i jestem na to żywym dowodem. z miejsca przypomina mi się tez przedostatni i przed przedostatni weekend, chyba powraca mi jakaś chęć życia wśród "ludzi". zima tak już na mnie działa, więcej pije, więcej pale, więcej żyje. oglądam ostatnio nawet więcej filmów, kurwa co jeszcze? TEN ROK
styczeń- prawko zdane
luty- wale tynki (dosłownie)
marzec- nawet nie pamiętam czy żyłam, ale prawdopodobnie dużo piłam
kwiecień- coming back to life, dużo win, ruskich szampanów, więcej rysuje i czytam
maj- BROWARY, odnowienie starych kontaktów w pobliskich miejscowościach
czerwiec- praca, praktyki, dużo alkoholu, nowi, starzy ludzie, chlory z holandii, świrowanie w tęczy
lipiec- praca, wincej alkoholu i zielonej rozpusty, pogrązenie się w obsesji do syda barretta i pink floyd lat 60' i 70', śmierć z powodu życia w XXI wieku
sierpień- najcudowniejszy woodstoock w życiu, cudowni nowi ludzie, zdany egzaminek a32, wiśniowa wódka, pigwowa wódka, tyskie szczyny
wrzesień- śmierć PIERDOLONA
październik- iem w łeb, depresja, więcej papierosów, lepszy kontakt z klasą
listopad- ZIOŁEK DOSŁOWNY I W PRZENOŚNI, kochane logistyki, domówki, drogi krzyżowe na sant marek, picie wódki z wazonów
grudzień- czytam, żyje miłością
intro too 100% syd barrett