Od marca nie byłam chora, do teraz... Wzięło mnie nagle, w niedzielę, na wykładzie, poczułam, że robi mi się katar, głowa zaczęła pękać... Wytrzymałam do końca, poszłam do kościoła i wróciłam do domu. I wtedy zrobiła się masakra. Dzisiaj mamy czwartek i jest już prawie dobrze.
Jest kiepska pogoda, więc oczywiście boli mnie głowa, jestem śpiąca i ledwo żyję, no ale bywało gorzej...
Sobotę mam wolną, więc spędzę ją u cioci na imieninach :D
A w niedzielę mam tylko szkolenie BHP do 12.30 (może się skończy wcześniej? ;) ).
Buziaki!