Strona internetoa określa mój dzisiejszy humor.
Ślizgam się pomiędzy zmęczonym a wieszam firanki.
Zmęczenie wgryzło mi się w nerki do tego stopnia że aż zrezygnowałam z doborowego, piwnego towarzystwa na rzecz jednoosobowej zielonej herbaty z miodem i cytryną.
Żyję sobie swym niepowtarzalnie nudnym życiem, w nocy przytulam niesamowicie piękną kobietę i nie potrafię się oduczyć gadania przez sen. Utkwiłam między kilkoma niewyjaśnionymi sprawami i czasem jak 9 letni chłopiec nie wiem jak się zachować, żeby nikogo nie urazić. Z jednej strony jestem złą Panią Ewą, a z drugiej wyrozumiałą Ewu która wieczorami przesyła poprawioną pracę domową, i 5 minut po sprawdzianie się pyta jak poszło temu szkrabowi.
Z jednej strony mam tylu przyjaciół na któych mogę liczyć w każdej ekstremalnej sytuacji, a z drugiej nie mam z kim porozmawiać i porozwiązywać te błahe codzienne problemy.
Na pierwszy rzut oka jestem wyrodną i nie znającą słowa szacunek córką i siostrą, on the other hand wycinam serduszkowe laurki, piekę naleśniki przez telefon, wstaję o 7 rano, pamiętam o serku grani do śniadania i jestem Ewełkiem, Ewką, syncórcią...
Robi się sennie.
Znowu zrobiło się tak zimno.
Zimno w środku.
Mnie.
Ochota na wymuszony codzienny uśmiech
przeradza się w obojętność.
Sennie.
Zimno.
Samotnie.
Znowu.