homogenizowana rzeczywistość.

Fot z Jarocina jest od groma, właśnie dlatego ciężko mi było się zdecydować na coś konkretnego, coś co w pełni opisałoby kilka dni spędzone razem. Myślę, że Nasze rolkowe, delikatnie wstawione uśmiechy oddają klimat równie wiernie.

Ap ropo wierności....

Na Jarocinie wszyscy zaszaleliśmy. Już pierwszej nocy kiedy obudził mnie kac morderca, chciałam, aby zakończył się mój urlop, a to był dopiero początek. Stanęłam przed groźbą poważnego, dziesięciodniowego, wakacyjnego chlania. I nie poległam.

Tak właśnie wyobrażam sobie festiwale, tak wyobrażam sobie młodość. Nie ma żadnych sznurów, żadnych ograniczeń, istnieje tylko niekomu nie znana choroba przez która bardzo mocno chce się całować. Jeżeli byliśmy na 1/4 koncertów w tym roku to dobrze. Jeżeli przez te 3 dni byliśmy choć przez godzinę naprawdę trzeźwi, oj to naprawde dobrze.

Było szaleństwo, Coma rozjebała system.

KSU dało mi sie wyżyć za wszystkie czasy.

Within Temptation jebało z playbacku ale Kajka i tak była wilgotna juz od pierwszych dźwięków.

Nosowska wbiła mnie w ziemię.

a Kult ssał jak nigdy dotąd.

Po Jarocinie spędziłam całe 3 minuty na Jana Długosza po czym już zostałam wrzucona do kampera wraz z moimi angielskimi Ziomkami, za którymi byłam stęskniona jak nigdy dotąd. nie powiem, że odpoczęłam przy nich, z całą pewnością bawiłam się świetnie przez cały tydzień, piękna pogoda przypieczętowała seksowną opaleniznę na moim ciele, przez co wyglądam teraz jakbym miała 50 lat .Wieczorne wyprawy na plażę, zabrały Aniowy zegarek, a zostawiły mnóstwo piasku wszędzie, i kiedy mówię wrzędzie i really mean it.

tequila i wódka były moim GPSem do Kajowego śpiwora każdej nocy, gdyż z trudem rozpoznawałam czy aby na pewno nie kładę się w obcym kamperze.

Chałupy zdecydowanie przypadły mi do gustu, moi przyjaciele zdecydowanie są moimi przyjaciółmi. Nigdy w to nie zwątpie. Ale szczerze się cieszę, że detoks alkoholowy został oficjalnie zaczęty.