photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 WRZEŚNIA 2014

Hipnoza i wilk

19 - 09 - 2014





Była już późna godzina. Gdzieś po 22. Dostałam sms od mojej znajomej z Gostynia, że chce do mnie przyjechać.
Zdziwiło mnie to, bo nie byłyśmy aż tak blisko. Zasugerowałam jej, żeby przełożyła wyjazd na następny dzień, bo taka podróż
ze względu na odległość mogłaby potrwać z 3 godziny. Ta jednak upierała się przy swoim.

Nagle znalazłyśmy się z mamą w mieście.
Tam właśme w naszą stronę szła moja koleżanka ze swoją mamą.
Tylko, że wyglądała zupełnie inaczej niż jak ją zapamiętałam.
Zamiast szczupłej wysokiej dziewczyny, moim oczom ukazała się niska z tendencją do tycia postać.
Twarz też miała inną.
Mama ostrzegła mnie, żebym uważała na tą dziewczynę. Wspomniała coś o jakiejś sekcie i że będzie chciała mnie zahipnotyzować. Oczywiście uważałam to za największą głupotę.
Nasze mamy poszły po jakieś zakupy, a my wsiadłyśmy do samochodu.
Wtedy moja towarzyszka zaczęła mnie pytać czy chciałabym poznać odpowiedzi na różne pytania?
Że pewnie jestem ciekawa jej życia.. Że wszystko to mogę mieć i żebym sobie wyobraziła.
W miarę jak mówiła, mój umysł opanowywała senność.
Widziałam tańczące kolory w samochodzie i jakąś barwnoa drogę, na tle wycieraczek,
która się wyczarowała z niczego.

Nagle znalazłam się w zupełnie innym miejscu.
Był to świat mentalny. Bylo tam dużo ludzi, w tym moja koleżanka.
Czułam się zagubiona. Nie chciałam tu być. Chciałam wrócić do swojego ciała.
Podeszla do mnie jakaś starsza kobieta w powłuczystej szacie. Romnawiała o czymś z moją znajomą.
Powiedziały mi, że stąd już nie ma drogi powrotu.
Jako inicjację potraktowano zamknięcie mnie w trumnie z kościotrupem, który miał zjeść moje ciało.
Co miało symbolizować wolność, zrzucenie starej powłoki, przynależność do zgrupowania.
Wszystko co ziemnskie zostawiam w trumnie.
To było ochydne. Ostatecznie prawie wcale mi nic nie zrobił. Szybko stamtąd uciekłam.
Mogłam przejść teraz tam, gdzie byli wszyscy.
Każdy się czymś zajmował i traktowali to zupełnie normalnie.
Nie wiedziałam, co ja tu robię, podczas gdy moje prześwity świadomości ziemskiej mówiły mi, że moje ciało jest otępiałe.
Prawie nie wykonuje żadnych czynności, a mama bardzo się martwi.
zw końcu dotarł do mnie wyraźny obraz do mózgu.
Byłam fizycznie w zakładzie psychiatrycznym. Mentalnie - niestety tutaj.
Wezbrala we mnie złość.
W żaden sposób nie mogłam połączyć się ze swoim ciałem.
Moja znajoma próbowała się ze mną na nowo zaprzyjaźnić. Byłam na nią wściekła.

Powiedziałam jej, że i tak mam zamiar wrócić.
Ta informacja zdenerwowała moją "koleżankę".
Poszła do kobiety w powłuczystej szacie.
Ja natomiast wmówiłam sobie, że jeśli bardzo się skupię na połączeniu
I będę wierzyła, że mi się uda, to naprawdę dam radę.
Nie liczyłam się jednak z konsekwencjami powiedzenia czarnowłosej o swoich planach..

Zaczęły mi utrudniać realizację.
Ciągle rzucały mi pod nogi jakieś wyimaginowane przeszkody, które w tym świecie były jak najbardziej prawdziwe.
W pewnym momencie znalazłyśmy się hallu.
Skojarzyłam, że to biblioteka szkoły podstawowej, do której chodziłam przed laty.
Wiedziałam, że gdybym wyszła, musiałabym przebiec cały korytarz i na przeciwko byłaby świetlca.
Coś mi mówiło, że tam mogę spotkać mamę...
Tak więc zrobiłam. Kiedy kobiety były odwrócene, pociągnęła za klamkę i zaczęłam biec ile sił.
Kiedy jednak się obejrzałam, biegł za mną wielki, czarny, rozwścieczony wilk.
Przeraziłam się, nie tyle tym, że biegnie za mną, co tym, że na korytarzu przede mną siedziała cała klasa małych dzieci.
Zrobiło mi się ich tak żal, ale wiedzialam, że nie mogę wszystkich uratować.
Wpadłam do ostatniej na korytarzu klasy.
Była tam chyba lekcja. Zaczęłam ryglować pospiesznie drzwi, tłumacząc wszystkim, dlaczego to robię.
Powiedziałam, że nikt ma nie otwierać drzwi.
Wiedziałam jednak, że długo nie wytrzymają.
Zebrałam z podłogi grube ciężkie materace, takie jak na wf.
Poleciłam wszystkim ustawić się w linii pod tablicą.
Wszyscy odgrodziliśmy się materacami. Ja trzymałam w ręcę jakies ostre narzędzie.
Ktoś wpuścił wilka. Szedł wolnym krokiem, okrążając ławki, nie spieszył się.
Patrzył mi w oczy, warczał i wiedziałam, że może skoczyć w każdej chwili.
Kiedy był już naprawdę blisko, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nikt nie próbuje z nim walczyć.
Wiedziałam, że chodzi mu o mnie. Zaczęłam wymachiwać szpikulcem, który trzymałam.
Zraniłam go w głowę. Bardzo się zdenerwował. Stał się jeszcze bardziej agresywny.
Zaczął się rzucać. Wtedy ja wsadziłam mu ostry przedmiot w oko.
Teraz stał się naprawdę rozwścieczony.
Zaczął się rzucać na - trzymane przez nas jako tarcza - materace.
Przewrócił mnie z moim materacem, jednak panowałam nad wszystkim.
Zaczęłam toczyć walkę z wilkiem.
Próbowałam osłaniać się przed jego zębiskami i wielkimi pazurami. Był bardzo silny.
Znalazłam się jednak na nim i wbiłam mu z całej siły ostrze w serce.
Byliśmy uratowani.
Jak się okazalo, żadne z dzieci na korytarzu nie ucierpiało,
A ja wiedziałam, że wilk był ostateczną przeszkodą i że teraz mogę wrócić do swojego ciała.
Zabiłam wilka!.


Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika sweetdreemss.