Nie potrafiąc przelać wszystkie myśli na papier próbuję.
Bo źle mi popękanymi filarami, źle, gdy muszę zmierzyć się z nadchodzącym dniem.Nie widząc. Nie widząc zupełnie sensu w tym.
Bo źle mi, gdy łzy buntują się. Źle, gdy po smutku przychodzi gniew
(i tak bez końca)
Bo źle mi, widząc cały ten zgiełk.
Nic nie runęło. Budynki stoją, ludzie funkcjonują. Czasem nawet stać ich na odrobinę życzliwości, nieszczerej, ale łaskawej. Nawet śnieg topnieje, a blask słońca oślepia.
Oni żyją, a mój świat zawalił się dawno temu.
Ich filary nie były z drewna.
Nie podtrzymasz mnie.