Czasem w ludzi to ja nie wierzę, serio.
Nie wiem co ja robię, co ja myślę, że przyciągam do siebie takich ludzi i takie chore sytuacje. Nie chce w swoim życiu ludzi przez których tracę humor, ale.. Ale nie mogę tak po prostu wyrzucić Cię ze swojego życia. Zbyt dużo dla mnie zrobiłeś i chyba zbyt dużo dla mnie znaczysz.. mimo wszystko.
Proszę i przepraszam, zrozum to, że nie zawsze mam czas, że nie zawsze mam ochotę pisać. Zrozum to, że mam też innych znajomych (nie chodzi mi teraz o tych których masz pewnie w tej chwili na myśli), i trudno, że innych moich znajomych nie lubisz, chociaż w sumie to przykre.
Ogarnij to, że nie mam zamiaru cierpieć, ani się z Tobą kłócić. Nie lubię się z Tobą kłócić, nie lubię być dla Ciebie niemiła.
Może zanim zaczniesz na kogoś wjeżdżać postaw się w czyjejś/mojej sytuacji? Tak, wiem, to trudne.
Rozkminiam. Może to już w ogóle nie ma sensu? Może "jesteśmy" tylko z kwestii przyzwyczajenia do siebie i do tego jak jest? To pojebane, nie sądzisz?
Tęsknie, elo.
Chce mi się płakać, ale przecież duże dziewczynki nie płaczą.