przychodze tu, gdy mam wrażenie że nikt mnie nie rozumie na tyle, żeby mi pomoc. no ba, ja zdaje sobie sprawe, że po części sama sie nie rozumiem, a co dopiero zeby ktoś mnie zrozumiał. mam wiele wąpliwości, wiele pytań, któr pewnie niewypowiedziane, nigdy nie usłysza odpowiedzi. mam ostatnio dziwne wrażenie, że zatraciłam się w tej rzeczywistości i gubię, a może ju zgubiłam ta Dominike, którą byłam. i nie jestem pewna czy jestem z tego do końca zadowolona. brakuje mi czasu na wszystko, i zaczyna mi to delikatnie przeszkadzać. rzadko zdarza mi sie moment, w którym mogę posiedzieć w samotności. a jak już takowy sie zdarza, najczęściej spowodowany jest tym, że jest coś nie tak z D. zaraz przypomina mi sie jeden wykład z psychologii, gdzie dowiedziałam się, że związki między ludźmi nie wychodzą bo ludzie zamiast się dopełniać, zaczynają sie zlewać w jedno. chyba tak zaczynam sie po części czuć. akurat tylko w tym momencie. bo jest tysiąc pincet momentów, kiedy czuje się spełniona, kochana, i szczęśliwa. i choć to może zabrzmieć dziwnie, ale brakuje mi samotności, chwili dla siebie, żeby usiąść i poogladać zdjęcia, powspominać, posłuchać muzyki, poleżeć. i choć to uczucie jest przelotne, to gdzies tam we mnie jest. i siedzi. i czasem sie ujawinia.
tyle byłoby na dziś panno Małgorzato. zapytaj jutro. :*