brakuje mi jej. brakuje mi wlasciwie wszystkich. brakuje mi zrobienia chociaz choc w malej czesci dobrego zdjecia, i zachwycenia sie nim przez godzine, po czym i tak stwierdzam ze moglo byc lepsze. i to jest smutne. bo dopadlo mnie po prostu zycie. mam obraz juz obraz jak wyglada zycie, gdy nie masz nic poza praca. praca ktora nie sprawia Ci nawet grama przyjemnosci. nie zebym narzekala. nie jestem tu po to by spedzac wakacje zycia, tylko zarobic po to zebym mogla sie cieszyc kolejnym rokiem, tym pierwszym samodzielnym. tym gdzie bede powiedzmy 5 przstankow od sensu mojego istnienia. i to sie na pewno nie odbije dobrze na nace. ale kto sie idzie na studia uczyc? :P i nigdy nie pomyslalabym ze mieszkanie samej bedzie mi odpowiadalo. naprawde zaczelo mi odpowiadac ze nie mam z kim pogadac, powiedziec dzien dobry, czy dobranoc, kto by pomyslal... i choc bardzo ciezko bylo to osiagnac. zaczelam sie dobrze czuc w swoim towarzystwie. nigdy wczesniej nie bylo mi to dane, bo wiedzialam ze ZAWSZE, ktos sie w pokoju obok, na dole czy chocby u babci. i poczatkowo, na samym poczatku przeszlo mi przez mysl, ze zadne pieniadze nie sa warte tego zebym sie czula tak jak sie czuje. tak samotna i bez checi do zycia. ale teraz? jestem wdzeiczna ze bylam w takiej sytuacj. doceniam to ze mam cudowna, choc popiepszona rodzinke, ktora teskni za mna nie mniej niz ja za nimi.. te pregadane z mama goziny przez telefon. z siostrami przez skejpa, choc tak naprawde rozmawiamy godzinami o niczym. dzieki ostatnim trzem tygodniom nie boje sie byc sama, chociaz tak naprawde nigdy nie bylam tu sama, bo zawsze znalazl sie ktos chetny do rozmowy ze mna. nauczylam sie bardzo waznej rzeczy. nie mozna wiecznie uzalac sie nad tym jak to jest zle, tragicznie i samotnie, akceptujac to wszystko, dopuszczajac do siebie te negatywne emocje sprawiasz ze po pewnym czasie one staja sie coraz slabsze, mnie to zajelo dwa tygodnie. by zaakceptowac samotnosc, brak perspektyw na studia. a wreszcie przyszla radosc z tego ze moglam dziweczynie wymienic drobniaki na 10 centow, bo automat jej nie przyjmowal. albo ze gosciu u ktorego pracuje byl zasmucony tym ze nie mial w domu czeresni, ktore moglby mi zostawic, wiec zostawil czekoladki. tu sie zyje dla takich wlasnie momentow. kiedy ludzie okazuja C odrobine sympati, a przez to poprawiaja caly dzien. bedac troche odizolowana, uswiadomilam sobie jak wielkie znaczenie maja bliscy w moim zyciu. ze to wlasnie bez osoby z ktora mozesz sie podzielic swoim smutkiem czy sukcesem, to wszystko traci sens..
nie mialam z kim porozmawiac na zywo przez dluuuugi czas, to gdzies to musialam napisac.
ii taaaaaak sie nie moge doczekac wrzesnia, a Dawida jeszcze bardziej.