Spierdalaj mówiłam.
Przyjdź myślałam.
Teraz, myśleć tylko mogę.
Wznoszę się w tęsknoty żałobę.
Nigdy nic nie powiesz w moje oczy.
Przez to czuje jak śmierć po mnie kroczy.
Alkohol serce moczy i znika.
Tęsknij za mną.
Żyje po to by znikać, dał mi taki rozkaz. Zakazał czuć.
Wrony wciąż przypominają. Cały czas latają nad głową, widze ich skrzydła, zasłaniają moją twarz i myśli, wyżarły serce, szpony zabrały duszę.
Budują czarną otchłań wokół szyi, rąk i stóp.
Zmienia tlen w truciznę, karze mi brać głębsze oddechy.
Czasem w nocy na ścianie widzę jego cień, dość niewyraźny, bo przed nim jest żar.
Jego kontury są rozlazłe i się rozmywają po chwili, pojawia się jak wrony,
przypomina.
Kościoły płoną.