Unoszę się jak jesienna mgła przed wschodem słońca, opuszkami palców dotykam rzeczywistości, bojąc się, by promienie słońca nie poraniły mojej duszy.
Jestem gdzieś pomiędzy wyuczonym uśmiechem, a nieobecnym spojrzeniem. I boję się... boję się, że powrotów nie będzie.