Przyszła - w końcu. Ciepła, promienna i kwitnąca wiosna. Wszystko odżywa od nowa. Dywany stokrotek, mleczy, ciepło promieni słońca. To ten stan, który uwielbiam najbardziej.
Siedzę i zastanawiam się nad ironią życia. To zabawne, że ludzie których kompletnie nie widziałam w swoim życiu, są teraz mi najbliżsi. Pomagają, pamiętają i uświetniają dni miłym słowem, wysyłają kartki świąteczne, piszą listy (o tak, ten fach jeszcze nie wymarł), zapraszają na kawałek urodzinowego ciasta i zwierzają się z najbardziej intymnych sekretów. Dobrze, że życie za nas dokonuje takiej selekcji. Po czasie można śmiało stwierdzić, że to dla naszego dobra.