Kocham siebie, jestem kochana i kocham.
To niesamowicie ważne dla mnie przeżycie. Czuję się, jakbym była małym Buddą. Takim prostym, szczęśliwym człowiekiem spotykanym codziennie na ulicy, a nie w okazałych i pysznych świątyniach.
Moje serce jest taką świątynią. Kiedy to odkryłam, zaczęłam tam sprzątać, bo trochę się tam zebrało kurzu i śmieci, które przywiał wiatr nieuwagi. Teraz się przebudziłam. Jestem uważna i pielęgnuję tę moją świątynię. Palę kadzidła i ściągam buty przed wejściem do środka. Każdy, kogo tam wpuszczam, także musi to uczynić. Musi szanować coś, co jest dla mnie święte - w przeciwnym razie brama zostanie przed nim zamknięta.
Jestem jednością sama ze sobą, a także z otaczającym mnie światem.