Idę jałową, pozbawioną życia pustynią przed siebie. Spragniona, brudna i opadająca z sił. Gorące powietrze unoszące się nad oceanem piasku materializuje przede mną wspaniałe miraże. Kuszona barwnymi wizjami, ostatkiem sił zaczynam biec przed siebie. Wtem, niewidzialna noga Fortuny, podstawia mi haka i przewraca mnie. Padam twarzą w rozgrzany piach. Leżę bezsilna pośrodku niczego i płaczę. Swymi łzami sieję kolejną oazę, dla przyszłych wędrowców, którym przyjdzie znaleźć się kiedyś w tym miejscu. Wiem, że nie mogę tak długo leżeć. Aby przeżyć, musze stale przeć do celu. Zbieram w sobie wszystkie siły, by podnieść swoje zmęczone upałem ciało i ruszyć naprzód. Pierwsza próba kończy się ponownym upadkiem. Ronię kilka łez bezsilności, ale podejmuję kolejną próbę, która także kończy się fiaskiem. Popadam w rozpacz, chcę się poddać. Podejmuję ostatnią próbę "teraz, albo nigdy". Tak! Udało się! Stoję! Ruszam w drogę! Myśli o celu dodają mi otuchy. Wyobrażam sobie siebie na miejscu - siedzę odziana w piękne szaty, w cieniu oliwnego gaju i piję wodę prosto z górkiego źródła. Wypełnia mnie energia, spokój i harmonia. Wracając z krainy fantazji, otwieram oczy... Przede mną roztacza się imponujący widok na górskie szczyty, moje stopy zanurzone są w oczku wodnym, w którym pływają kolorowe karpie koi, a w dłoni trzymam soczyste wiśnie i pomarańcze.
Jestem u celu!