Przyjechalismy jeszcze póżniej niż poprzednio, w dodatku spóźnilismy sie na wyciag, wiec ruszylismy dopiero o 11:30. Wykonalismy 11 zjazdów, a raczej 10,5 bo na ostatnim zjeździe, gdy wchodziłem w zakret to przy dosyc sporej predkosci i amplitudzie terenu, koło przednie sie poslizgneło, zablokowało na zakrecie, postawiło w poprzek, i cała siła uderzyłem prosto twarza w ziemie. W pierwszej chwili pomyslałem "o cholera złamałem kark", niesamowity ból szyi z tyłu. później dotarł do mnie ból obu łokci, lewego uda, lewego barku, oraz to ze straciłem prawego buta, polezałem tak chwile dochodzac do siebie, bo nie ma gorszej rzeczy, niz wstac zaraz po upadku. Posiedziałem chwile i zjechałem na dół na kapciu z tyłu. Wypad i tak bardzo udany, co prawda nie wiem w jakim stanie jest rower, ale to zajme sie tym później. Nastepny trip Kluszkowce.