Boże, obrastam tłuszczem! Jestem tak spasiona jak jeszcze nigdy, ohydna.
Jutro chcę wyjść na zero; w moich planach leży również zaliczenie dwóch jutrzejszych wf'ów ale nie jestem pewna, czy dam radę. Tak strasznie się boję obcować z tymi pięknymi, pewnymi siebie, zabawnym dziewczynami, przeraża mnie myśl, że mam na ich oczach robić cokolwiek, ze mają oglądać moje fałdy wylewające się ze spodni.
Chryste.
W sobotę na pilates/atc, potem na wieś na imprezę urodzinową faceta. A impreza=alkohol. Alkohol=kalorie...
Ale alkohol jest równy też jakiemuś tam wyluzowaniu się, więc z dwojga złego wolę przytyć szczęśliwa, heh.
Ktoś chciałby porozmawiać? Strasznie mi samotnie.