Zdjęcie. hmm. Kij wie, co na jego temat napisać.
Wakacje lecą, jak na razie dobrze. Jeziorko dookoła na rowerku przejechane. Kilka podpunktów z mojej listy zaliczone. Wczoraj kąpiej na wylocie, w deszczu. Noc u Marty i Kasiaka. Obejżałyśmy film, zeżarłyśmy tonę słodyczy. Narozlewałyśmy soku. Nawdychałyśmy się garażowych oparów. No i guma extreme. Niebieskie smarki !. Prosiaczek i przyjaciele do 3:30 (okok). Wstałam o dwunastej. Jak zwykle z resztą.
goddammit! (btw, uwielbiam to słowo) materac okazał się dziurawy. Pani w sklepie przyjęła go na reklamację. I na co wyszło ? Że śpię na dwuch śpiworach, trzech kocach i prześcieradle. Na początku uszło, ale teraz bolą mnie biodra od leżenia na boku. Chyba trzeba będzie się w końcu zdecydować na jakiekolwiek łóżko.
W tym momencie oczekuję na akceptację pomysłu pt. " Jazda rowerem nad morze" . Myślę że będzie ciekawie. I dziś. Zobaczymy jak to wyjdzie.
Niby wszystko w miarę dobrze , ale oczywiśce dręczy mnie coś na wzór wyrzutów sumienia. Że nie umiem pomóc , rozmawiać , powiedzieć tego wszystkiego co w danym momencie kłębi mi się w mózgu. Że gramolę się tam gdzie nie trzeba. Że nie umiem wszystkiego ogarnąć. Boję się tego, że wszystko się tak szybko zmienia. Nie chcę. Że znów osoba która się pojawiła zniknie.