'sprawozdanie być musi'
Na zdjęciu - jeśli się nie mylę - widok Połoniny Caryńskiej i jej kawałek. Te ciężkie chmury chyba mówią same za siebie, co się potem działo. Buty przemoczone, jak u wszystkich, dlatego na następny dzień była wycieczka autokarowa. Z genialnym przewodnikiem recz jasna. Orlik i Cisna. Wieczorem mecz i związana z nim ogromna radość. Następnego dnia znów jakaś góra, z której dłużej schodziliśy, niż wchodziliśmy. Tego też dnia odbyło się wspaniałe ognisko, a następnie miłe i bardzo spokojne chwile spędzone w domku. W piątek zliczony Smerek, wodospad - cóż za euforia po jego drugiej stronie, wyjazd na tamę i kino (Dyktator - cóż za ciężki film). Należy wspomnieć też o kilku sprawach. Pietrek. Hej niedźwiedzie ! Kopiący prądem prysznic. Nieschnące ubrania. Stołówka. Ogrodnik. Niewygodny autobus. Atmosfera. Wróciliśmy o 6. Jest 16 - godzine temu wstałam. Chcę wracać.