Zdjęcia powstały kilka dni temu, kiedy to miałam ambitny plan namalowania pracy na w-f , a skończyło się na tym, że przecięłam brystol na pół i babrałam się w wodzie z farbą. Nie wiem czy te zdjęcia mają jakiś sens, ale i tak nie mam nic lepszego do dodania. A z resztą , w ogóle muszą go mieć ? Potem może jeszcze kilka zdjęć, które powstały w prawie tym samym czasie i wodzie. A także niewykluczone, że zrobię więcej takich zdjęć, tylko użyję innych kolorów. Pomieszam, czy coś.
Dzień czternasty lutego zostanie przezemnie nie skomentowany.
Dnia piętnastego lutego to w sumie nie pamiętam co robiłam.
Szesnasty lutego, hmm.. tłusty czwartek. Zjadłam siedem pączków, w tym dwa kupione w sklepie, jeden, którego dostałam od wychowawczni, a także cztery, które zrobiła babcia. Niby siedem takich słodkości na dzień to nie dużo, ale pod koniec dnia, leżąc na podłodze i oglądając CSI, czując ich obecność w pokoju(pod postacią zapachu), robiło mi się nie dobrze. I tego też dnia byłam na koncercie walentynkowym w kasynie. Było ciekawie, posłuchałam jak śpiewają, odbyłam spacer. Przed ułożeniem się do snu miałam przeczytać 'Macbetha'. Myliły mi się postacie, więc je narysowałam. Doszłam chyba do aktu trzeciego - sceny drugiej i zasnęłam.
Dzieło Shakespeara kończyłam czytać już dnia siedemnastego lutego, podczas przerw i jednej lekcji. Po powrocie do domu robiłam parę ciekawych rzeczy, które mogą się wydawać ciekawe tylko dla mnie. Nie będę się wdawać w takie szczegóły, a jak już bym miała, wolała bym to opowiedzieć.
Tydzień w sumie jak tydzień. Było parę wydażeń, nad którymi długo sięzastanawiałam. To były raczej pozytywne chwile. No właśnie ... chwile.