Zdjęcie mojego , jeszcze nierozmieszanego kakuka. Prawie mi uciekło z kubka, o czym świadczą bąbelki. Hmm.. Czego się nie robi z nudów.
Trochę przypomina wyspy, lub jakieś kontynenty widziane z kosmosu ;)
Jeździłam dziś trochę po mieście. Po powrocie do domu trochę czytałam, trochę leżałam, słuchałam.. Objiałam się jednym słowem. O godzinie osiemnastej może pójdę obejżeć mecz. Ale to zależy tylko od Martyny. Dobrze by było, żeby wyszło, bo okropnie się nudzę. Jeśli nie , to prawdopodobnie zabiorę się za rysowanie witruwaińskiego, ale nie wiem czy mam ochotę. Guzik, koralik i bransoletka leżąą. A nie powinny.
Minimalne pokłady nadziei powracają. Ale nie dopuszczam ich. Bo wiem jak będzie.