Gdyby ktoś rok temu mi powiedział, że będę szczęśliwa, to bym nie uwierzyła.
Wbrew pozorom - urlop dziekański był moją najlepszą decyzją. Z nowymi siłami, nowymi (życzliwymi!) twarzami, wszystko wydaje się prostsze, bardziej logiczne, do ogarnięcia.
Teraz, wreszcie wierząc w siebie wiem, że dam radę. Że wszystko się ułoży, nie tylko studia.
Na zakończenie moje dzisiejsze odkrycie. Słucham jej już parę godzin.
Tekst trafia głęboko w serce, przypomina wiele minionych sytuacji.
Ot, jesienna melancholia.
Na szlak moich blizn poprowadź palec,
by nasze drogi spleść gwiazdom na przekór.
Otwórz te rany, a potem zalecz
aż w zawiły losu ułożą się wzór.
Z moich snów uciekasz nad ranem,
cierpka jak agrest, słodka jak bez.
Chcę śnić czarne loki splątane,
fiołkowe oczy mokre od łez.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
i Twoje serce wytropię uparte.
Przez gniew i smutek stwardniałe w kamień,
rozpalę usta smagane wiatrem.
Z moich snów uciekasz nad ranem,
cierpka jak agrest, słodka jak bez.
Chcę śnić czarne loki splątane,
fiołkowe oczy mokre od łez.
Nie wiem czy jesteś moim przeznaczeniem
czy przez ślepy traf miłość nas związała?
Kiedy wyrzekłem moje życzenie,
czyś mnie wbrew sobie wtedy pokochała?
Z moich snów uciekasz nad ranem,
cierpka jak agrest, słodka jak bez.
Chcę śnić czarne loki splątane,
fiołkowe oczy mokre od łez.