Obudziłam się rano i natychmiast przewróciłam na drugi bok. Jacob był już w domu, spał obok mnie z lekko uchylonymi ustami. Pogłaskałam go lekko po policzku. Luna zaczynała kręcić się w łóżeczku, więc od razu wstałam i wyszłam z nią z sypialni, żeby nie obudziła Jake'a. Wrócił z dyżuru nad ranem, chciałam, żeby odespał.
Zeszłam z maluchem do kuchni i posadziłam ją w wysokim krzesełku ze stolikiem.
-Co zjemy?
-Mniam mniam!
-Tak, kochanie- pocałowałam córkę w czoło i wyciągnęłam z lodówki owoce. Zmiksowałam je na papkę i karmiłam Lunę, która jadła z ochotą.
Po śniadaniu wykąpałam dziecko i wyszłyśmy razem do ogrodu. Rozścieliłam małej koc pod drzewem, żeby nie siedziała na słońcu. Luna z zaciekawieniem oglądała swoje książeczki co chwila absorbując moją uwagę.
W końcu usłyszałam kroki. Jacob w samych bokserkach stał w drzwiach do ogordu.
-Czeeść śpiochu- powiedziałam przykładając dłoń do czoła, żeby odgrodzić się od rażącego słońca.
-Czeeść- pomachał mi i ruszył w naszą stronę.
-Wyspałeś się?- zapytałam, kiedy podszedł bliżej i pocałował mnie w policzek?
-A jak myślisz?- skrzywił się nieco.
-Biedaczek- przeczesałam jego karmelowe kosmyki.- Dzisiaj niedziela, odpoczniesz sobie- pocieszyłam go.
-Mam nadzieję- powiedział i podszedł do Luny. Wziął dziecko na ręce i podrzucał, aż mała zanosiła się ze śmiechu.
-Zjesz coś?
-Mhm!- potwierdził.
Zrobiłam nam naleśniki. Jedliśmy w ogrodzie. Postanowiłam nic nie mówić Jacobowi o spotkaniu z Brunem. Wiedziałam, że tajemnice w związku to nie najlepszy pomysł, ale bałam się jego reakcji, poza tym tylko niepotrzebnie by się zamartwiał.
-Idziesz dzisiaj na dodatkowe zajęcia?- zapytałam ciachając naleśnika widelcem, aż wyprysnęło z niego kilka kropel dżemu.
-Tak- Jake pochłaniał trzeciego naleśnika.
-Nie lepiej dać sobie spokój? Jesteś przemęczony.
-Ale jestem najlepszy w grupie. Jeśli utrzymam pozycję, od razu po studiach dostanę posadę w szpitalu. Stello, miejsca są tylko dla najlepszych.
-Wiem, Jake, ale nie kosztem zdrowia...
-Jestem dużym chłopcem- powiedział wstając od stołu.
-Dokąd to?
-Idę pod prysznic i muszę się zbierać.
-Już?! To wcześniej niż zwykle! Jacob...
-Ciii- uciszył mnie.- Robimy naprawdę fajny projekt, warto się poświęcić, zobaczysz.
Wzruszyłam ramionami, martwiłam się o niego. Wyglądał coraz gorzej, miał zmęczoną twarz i worki pod oczami. Oddałabym wszystko, żeby mógł trochę odpocząć, ale on pchał się w każde dodatkowe zajęcia z coraz większym zapałem.
Siedziałam na leżaku, Luna zasnęła w moich ramionach. Głaskałam ją po głowie.
-Wychodzę!- Jake stanął w drzwiach.
-Podasz mi tylko kapelusz Luny?
Jacob wziął ze stołu w kuchni czapkę i podał mi ją. Nałożyłam kapelusz dziecku i pożegnaliśmy się buziakiem w policzki.
Poczekałam, aż dziecko mocniej zaśnie i przeniosłam ją do kołyski stojącej w salonie. Posprzątałam dom i zabrałam się za płacenie rachunków przez internet. Przerwał mi dzwonek do drzwi.
-Cześć- Bruno wyciągnął zza pleców białą różę.- To dla ciebie- podał mi kwiatka.
-Nie mogę...
-Weź- nalegał.
Przyjęłam kwiatka i weszliśmy do środka.
-Weźmiesz Lunę na dwór czy chcesz zostać z nią tutaj?
-Wolę tutaj, jeśli pozwolisz oczywiście. Nie wiem jak zareaguje na moją obecność.
-Racja.
-Gdzie mała?
-Śpi w kołysce.
Bruno podszedł i pogłaskał Lunę po głowie.
-Jest podobna do ciebie.
Uśmiechnęłam się.
-Obie jesteście przepiękne- zbliżył się do mnie i odgarnął mi włosy z czoła. Tak samo jak kiedyś. Serce zabiło mi mocniej, natychmiast odsunęłam się od niego.
-Przepraszam, nie powinienem- zmieszał się.
-Okej, nie rób tego więcej.
-Gdzie Jake?
-Na uniwersytecie- odparłam sucho.
-W niedzielę?
-Dodatkowy projekt- starałam się odpowiadać zdawkowo. Chciałam dać mu do zrozumienia, że nie podoba mi się jego zachowanie wobec mnie.
-Powinien poświęcić ci więcej czasu, jesteś tego warta. Sam wiem, co znaczy cię stracić. Nawet nie wie co ryzykuje.
-Ty już miałeś swój czas, Bruno.
-Wiem, ale nawet nie wiesz ile bym dał, by znowu to poczuć.
Inni zdjęcia: 499 mzmzmzWydrukowane zdjęcia patkigdByłem na koncercie. ezekh114Zakup patkigd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24