W półmroku pokoju,do którego próbował przedostać się świt,widać było tylko zarysy jej ciała,które dopowiadałem sobie spragnionym wzrokiem. Jesteś moją inspiracją. Każdy jej ruch,choć tak codzienny,był dla mnie wówczas czymś nadzwyczajnym i niepowtarzalnym. Choć sprawiała wrażenie ( a raczej chciała je sprawiać) obojętnej i spokojnej,rozbudzała mnie każdym krokiem. Położyła się obok i powiedziała "dobranoc". Odwróciła się na bok i przykryła kocem. Natychmiast chciałem mieć ją tuż przy sobie . Objąłem ją ręką i przyciąnąłem do siebie. Pragnąłęm jej,a ona mnie. Początkowo niepewna,opierała mi się,nie reagowała,starała się ignorować moje dłonie,na jej plecach,jednak jej oddech mówił o tym jak bardzo jej się to podobało. Leżała na brzuchu,pozwalając mi na zdobywanie kolejnych milimetrów jej ciała. Kark,ramiona,łopatki,opuszkami palców,delikatnie,wzdłuż kręgosłupa,lędźwie,talia,biodra,pośladki,uda. Upajałem się nią,a ona mną. Każdą sekundą,każdym mikrometrem jej skóry. "Chyba przekroczyliśmy grance koleżeństwa". Położyła się na plecach. Chwilę milczeliśmy.Myślałem tylko o niej,o tym co chciałem by się wtedy wydarzyło. Nagle zerwała się i pojawiła nade mną. Czarowała wzrokiem.Wzrokiem,który zachęcał,kórego nigdy nie odtrąciłbym,który rozbudzał zmysły.Pochyliła się nisko i zbliżyła do mojej twarzy.Nniewiele brakowało od jej do moich ust.
*
Chciałam go. Delikatnie zaczęłam całować jego szyję,potem obojczyki.Dotykałam opuszkami jego ciała. Młodego,wysportowanego ciała. Jego barki i ramiona. Wszystko sprawiało,że pragnienie wzrastało. Cel jednak nie mógł zostać osiągnięty. Wszystko straciłoby sens,pozostałaby jedynie tęsknota.Położyłam się obok. Nie pamiętam jak i kiedy dokładnie zasnęliśmy. Przebudził się po około godzinie. Świt zaglądał do okien,a on... jego usta na mojej szyi,zarost, który tak lubię. Tak było mi dobrze. Potrafił to robić. Chwilami nieco opierałam mu się,ale i tak zawsze ostatecznie wygrywał. Jego delikatne dłonie pod moją koszulą,na moim ciele.. wędrowały coraz wyżej.Nie pozwalał sobie jednak na zbyt wiele. Był bezczelny,ale szanował moje zakazy. Wplatałam palce w jego włosy,badałam dłońmi jego umięśnione plecy. Nachylił się nade mną,zbliżył twarz do mojej twarzy. Nie chciałam... Odwróciłam głowę,ale szybko mu uległam. Pocałował mnie. Najpierw delikatnie,potem pozwoliłam pragnieniu działać. Subtelne wargi... Pochłaniałam jego smak,zachłannie dotykając twarzy,włosów,karku i pleców. Potem przytuliłam się do niego,opierając głowę na jego klatce piersiowej. Było mi z nim dobrze. Powoli przesuwał dłoń po moim udzie. Nie chciałam,żeby wychodził.Nie chciał wychodzić. Czarował mnie słowami. Jego nieskończony uśmiech,który tak lubię,do którego mam taką słabość... Tak mijał nam czas. W końcu musiał wyjść. Wyszłam z pokoju, a on się ubrał. Kiedy wróciłam usiadłam na łózku i zakryłam kołdrą. Przysiadł się. Po chwili znów leżeliśmy razem. Zbierałam dłońmi jego zapach. Ten uśmiech.... Tak go lubię! Znów usiadłam. Wpatrywałam się w niebo za oknem. "Słońce.. dziś będzie pogoda". Dotykał mnie wtedy po plecach. Uśmiechałam się. Miał takie delikatne usta... Musiał wyjść. Pocałował mnie i czmychnął przez przedpokój do drzwi. Nie spodziewałam się pocałunku na do widzenia. Wyszedł. Spojrzałam przez okno. Spojrzał w moją stronę. Coż milszego mogło mnie wtedy spotkać? Wciąż pamiętam ten wzrok. Ile Cię trzeba dotknąć razy,żeby się człowiek poparzył? Ale tak,żeby juz wiecej ani razu,żeby już więcej za nic,żeby juz więcej nie miał odwagi,no ile razy?! Znów wróciły kolejne szare dni,w których ukazuje mi się jedynie pod powiekami...