Zbieram się w sobie, zeby napisac dluzszy post. Takie moje odczucia począwszy od 5 tygodnia do obecnego 30.
Ale jakos ciagle nie moge, strasznie rozlazła się stałam.
W środę wylądowałam w szpitalu.
Obudziłam się i miałam plamienie z krwią.
Dodatkowo nie czułam w ogóle małego.
Po KTG wszystko było dobrze. Serduszko pięknie biło. Skurcze były. Ale delikatne.
Plamienie mogło się pojawic na wskutek pęknięcia naczynka.
Dzien wczesniej zbyt duzo w domu zrobilam i chyba z wysiłku.
Strachu najedliśmy się, az za duzo...
Na szczescie wszystko jest w porządku.
Muszę wiecej odpoczywac.
A skurcze teraz mogą się coraz czesciej pojawiac i jest to normalne.
Przygotowuję się do porodu.
Nie ominie mnie to :D