Znowu tu wchodze zeby sie wyzalic. Czy to jest w ogole normalne, ze spowiadam sie ''fotoblogowi'' zamiast isc z tym do kogos kto moze mi pomoc? A moze jest tak, ze nie chce uslyszec zadnej odpowiedzi, bez wzgledu na to czy bylaby ona pozytywna czy tez negatywna. Nie wiem. Ja juz chyba nic nie wiem, postradalam zmysly i nie jestem godna zaufania. I taka jest PRAWDA ! Szczerze to juz mnie to jebie, co bedzie to bedzie.
'' No matter what happens, life must to go on '' - I to jest chyba jedyne zdanie, ktore mnie motywuje. Przeciez sie nie potne, nie rzuce z wiezowca.
Mam ochote sie wykrzyczec, wybluzgac, wypluc wszystko najgorsze kurwa mac miec czyste sumienie i zyc spokojnie z daleka od klamstwa szyderstwa, glupoty, naiwnosci, braku zaufania i pozerstwa. Dosyc kurwa.
Co z tego, ze popelniam ostatnio tyle bledow, ze wszystkimi sie kloce, zycie przewraca sie do gory nogami, co z tego?! Obchodzi to kogos? Nie. Ktos bedzie zainteresowany rozmowa ze mna? Nie. A ja mam to w dupie, nie bede sie dolowac z tych powodow.
Mam naprawde szczerze w ludzi wyjebane w tym momencie. I jednak ide sie pociac.
Milego.