Kończą się ferie, zbliża czas, w którym zgodnie z moim postanowieniem miałam definitywnie usunąć photobloga. Czy usuwam - nie wiem. Dajecie mi namiastkę przyjaźni, o którą w moim życiu z wielu powodów dość trudno, dajecie siłę i motywację, której też sama nie posiadam zbyt dużo. Tęskniłabym za Wami, z kilkoma nie chciałabym urywać kontaktu, nie mam pojęcia.
Te dwa tygodnie spędziłam - poza remontem - na leżeniu, czytaniu, oglądaniu filmów i niewielkiej ilości aktywności fizycznej. Nie spotkałam się ze wszystkimi ludźmi z jakimi planowałam, ale jak już wiecie, nie potrzebuję ich, to wszystko czysta kurtuazja. Jedynie jutro idę do kina z przyjacielem, za którym szczerze się stęskniłam, bo przez zmianę szkół spotykamy się rzadko. Poza tym przyjaciółka jest na mnie zła, na pytanie "dlaczego?" odpowiada tylko, że sama nie wie, ale jest, co oznacza, że powrót do szkoły - po raz kolejny - będzie nie do zniesienia.
Wieczorem idę z rodziną na basen, co daje bardzo dużo pływania, intensywną walkę z cellulitem i oczywiście, co najważniejsze, zjeżdżania na rurach. Przymierzyłam dziś kostium i uwaga, nie jest źle! Co więcej, jestem z siebie już całkiem zadowolona, szóstka weidera niedługo przyniesie widoczne efekty, podobnie jak rower i ćwiczenia na pośladki. Oby tak dalej.