Wziąłęm się i przeczytałem całego swojego bloga. Zajeło mi to trochę czasu. Ze 2 godziny?
Myślę, że warto zrobić małe podsumowanie.
Teraz śmieje się z początków. Zwłaszcza z pierwszej notki. Miało być śmiesznie, wyszło żałośnie. Po prostu facepalm... I do tego mały błąd w tekście piosenki, którą bloga rozpoczynałem... Ale trudno, nie zamierzam niczego zmieniać. Chciaż, zauważyłem że w kilku pierwszych notkach z jakiegoś powodu poznikały entery i różnego rodzaju edycje tekstu. No nic, może któregoś razu to popoprawiam.
Następne notki to takie krejzolowe pisanie, pełne emotek, niczym u jakiejś nastolatki. Czyli coś, z czego się nabijam. Że też mi coś takiego wyszło...
Jakieś wymyślne tytuły, nadmierne podekscytowanie, czy nawet prawie bezsensowne rzucanie blessami. Albo cytaty zamiast notek.
Ale już od ok. 10-tej notki jest nienajgorzej. Pomijając czasem dziwne wzywanie Jah, zachwyty nad koncertami, na których byłem, dalsze rzucanie blessami, pacyfistyczne hasła, używanie trzech kolorów, i kolejne zwroty do Boga.
Trafiają się cytaty, króciutkie notki-komentarze, czy też buziaki dla Anetki... :)
W końcu pierwsza długa i poważna notka o nocnym spacerze, jakieś dziwnie wstawione, prawie z dupy wzięte cytaty, oraz poważna i odważna notka na temat wiary i modlitwy. Postanowienie zmiany, które z perspektywy czasu okazało się niezbyt konsekwentne. No i teksty typu: Jah, bądź nam światłem!
Rasta, rasta, wszędzie rasta. Osławione już notki na temat najazdu Rosjan na Gruzinów, i z dupy wzięte przytoczenie stereotypu emo jako rozwiązanie problemów świata... <facepalm>
Narzekania na tzw. kolegów, i pytania bez odpowiedzi. Wydaje się, że się uspokoiłem z blessami i Jahami, po czym okazuje się, że znów rasta na całą notkę. To chyba zbyt duża fascynacja. Przynajmniej w niektórych miejscach.
Jedno jedyne skasowanie notki, którą napisałem trochę w afekcie. Storytelling z kawałka Dużego Pe przerobiony na notkę (swego rodzaju eksperyment).
Smęty o urodzinach, i mój autorski birthday prank, oraz wnioski z tegoż.
Kolejne achy i ochy koncertowe, i kolejne narzekania na świat i otoczenie.
W międzyczasie kombinowanie w wyglądem, i tytułem bloga. Kolory mają przypominać flagę Jamajki, czyli znów odnośnik do rastafarian. Tytuł też dość wiążąco do tego nawiązuje... Od dawna chcę go zmienić, ale nie mogę wpaść na nic dobrego. Albo po prostu za mało jest tam miejsca. A PRO nie zamierzam kupować.
Miało być sporo humoru, były głównie bolączki i narzekania. Mimo to forma bloga, którą utrzymuję od dłuższego czasu mi sie podoba. Nie wrzucam codziennie notek o pierdołach, nie pokazuję się na słitaśnych fociach, staram się nie zdradzać. Palce jednej ręki to za dużo, aby zliczyć zaglądające tu persony. Mam miejsce, gdzie mogę ponarzekać. Nawet jeśli czytają to 2-3 osoby. W sumie to trochę szkoda, że tylko tyle, z drugiej strony to dobrze, Piszę tu o rzeczach, o których raczej z nikim nie rozmawiam. Czasem chciałbym przekazać ten adres jeszcze kilku wybranym osobom, ale chyba obawiam się, że w ten sposób mógłby on dotrzeć do tych ludzi, do których nie chciałbym aby dotarł.
Ktoś zapytałby: dlaczego akurat photoblog.pl?
Sam się zastanawiam... Forma tego serwisu bardzo mi odpowiada. A może po prostu uznajmy to za swego rodzaju misję? Przewrotność? Próbę wyróżnienia się w oceanie tandety? Alter wśród pop-u?
I tak powstało kolejne pytanie, na które nie będzie jednoznacznej odpowiedzi :)