Znowu otworzyłem oczy i w gęstą, lepką czerń,
Ze łzami w oczach i ledwo łapiąc tlen.
Plując potem, krzyczałem że wiem,
Jakby dzień po tej nocy miał być ostatnim dniem.
Znowu otworzyłem oczy i w gęsta lepką czerń,
Plując potem, krzyczałem że wiem.
Poczułem na szyi jej głos, delikatny jak len.
To był tylko zły sen.
____________________
Podobno miałeś na mnie plan, tak mi opowiadałeś kiedyś.
Wtedy jeszcze ze mną gadałeś, wtedy.
A ja jak kretyn wierzyłem w twoje szepty.
I byłem gotów oddać im się bez reszty.
Wierz mi, aż twój głos nagle zniknął.
I nawet nie było mi specjalnie przykro.
A wszystko wokół nabrało nagle tempa.
Z początku dobrze, bo z początku nie pękasz.
Aż przy dźwiękach mijających lat za szybami.
Zacząłem zastanawiać się nad tym co stało się z nami.
I czemu nie zarzucasz mnie tymi planami więcej.
A głowa ciąży mi już prawie tak jak ręce.
I nie wiem sam czy przy tym tempie.
Chcę przeżyć tutaj jeszcze choć jeden dzień.
Bo mam dosyć, już prowadzą mnie inne głosy.
A kolejne dni zaskakują jak ciosy.