I oczywiście, nieprawdą jest, że na świecie nie ma już gentlemanów. Wielu mnie otacza. I to są właśnie ci mężczyźni, którzy całują mnie w rękę, ci otwierający drzwi i pzepuszczający mnie w windzie. To są ci najwpanialsi panowie, którzy kupują mi kwiaty i delikatnie całują po szyi.
I odczułam wyjątkową potrzebę sprostowania błędnego przekonania o postępującej degradacji męskiej Kobiet adoracji. Oni są! Tylko pochowani.
A ponieważ w naturze musi być równowaga, komplementy komplementami, ale wyrzut nastąpić musi również.
PANOWIE! GENTLEMANI! MĘŻCZYŹNI!
Cóż stało się z supersilnym, supermęskim i superbezpiecznym uściskiem dłoni? Ostatnimi czasy, ilekroć witam się z którymś z Was, otrzymuję na dzień dobry coś na kształt śniętej ryby. Okropne. Nie chcę tego doświadczać, wątpię, aby jakakolwiek Kobieta chciała. Od Was oczekuje się czegoś innego. Mocnego uścisku, nie zwiędłej dłoni, którą w sposób wybitnie nieżwawy i powolny w naszą stronę wyciągacie [jeśli już wpadniecie na ten pomysł...]. Uścisk dłoni momentalnie buduje relację. Myślcie o tym! A kiedy już decydujecie się na niego - oczywiście, to nie ma być miażdżący Stallone, ale przynajmniej brawurowy Jackman. Taki cichy apel z mojej strony.
I z całkiem innej beczki - jest naprawdę dobrze. 25, 26.11 próbne matury, na które patrzę optymistycznie. Jak zresztą na cały bury świat ostatnio. I proporcjonalnie do jego wysiłków w przytłaczaniu mnie swoją szaroburością, tak samo mnie to nie obchodzi. A jak wiadomo, ignorancja najbardziej boli - zauważyłam bowiem, iż brudnoszary świat uwziął się na mniej brudnoświatoodpornych.
w piątek jadę na odwyk do Podkowy Leśnej
['a guy, what takes his time' - christina aguilera]