Znów Święta razem. Nie było innej opcji... Od kiedy Święta Bożego narodzenia spędziliśmy w całości razem, te również musiały takie być. I były. Chłopaki przyjechali już w piątek, a mówiąc chłopaki mam oczywiście na myśli Radzia i Spajka, robiąc mi przy tym wspaniałą niespodziankę, bo mój R. w większości soboty ma pracujące. Ta pracująca nie była, więc od piątku wieczór miałam ich już na wyciągnięcie ręki... Nawet nie wiecie, jak bardzo ciepło robiło mi się na sercu.
Przed chwilą pojechałeś. Nienawidzę tych chwil. Mimo, że już nie płaczę, bo wiem, że niedługo się zobaczymy (tak, oszukuję mózg), to jednak serca nie zmylę i ta pustka w środku sama się nie rodzi...
Ten czas jednak był przepiękny. Bardzo Ci za niego dziękuję.
W te święta również oficjalnie się zaręczyliśmy przed rodzicami i dziadkami. Pierścionek jest na moim palcu już od 4 lat, a my razem prawie 5, to stwierdziliśmy (najpierw dla śmiechu), że czas w końcu się zapieczętować! ;-)
Do ślubu nam jeszcze daleko, bo nie jestem z tych, która musi mieć to na papierze, ale coś tam jednak się zadziało... ;-)
Z R. jestem ogromnie dumna, stanął na wysokości wszelkich zadań, a ja codzień uświadamiałam sobie, jak bardzo jest wspaniały. Wspaniały dla mnie, dla moich bliskich, wspierający we wszystkich sytuacjach i szukający rozwiązań, a nie narzekający - i zawsze z uśmiechem na ustach. Ja to przecież o nim już wiedziałam, ja wszystko wiem... Ale doceniam to zawsze, kiedy na niego patrzę. I obym nigdy tej umiejętności doceniania i dostrzegania dobroci nie straciła.
Wracamy do rzeczywistości, do pracy, ale z radością w sercu.
Trzymajcie się robaczki!