Los jest bezwzględny. Jednych oszczędza, innym kładzie non stop kłody pod stopy. Jednych rozpieszcza, drugich katuje. Jednym daje talent, pieniądze, urode, prestiż - ale nie daję szacunku, życiowej pasji. Innym, właśnie tym drugim daje szacunek ludzi i życiową pasję. Pasję, która jest jedynym przyświecającym celem w życiu. Ci ludzie - my - dążą do niego, tak mocno i zacięcie, bardziej niż olimpijczyk biegnący po złoto na Olimpiadzie w Pekinie. On może i wywalczy ten złoty medal, tytuł świata - wkońcu zasłużył na to ciężką pracą. Jednak co mu po tym? My docierając, wywalczając naszą pasję - zasiadając za sterem ciężarówki - czujemy coś więcej, niż ten sportowiec przebiegający właśnie metę. Czujemy radość - nieopisaną radość. Mamy chęć krzyczeć ze szczęścia. Mamy siłę by żyć! A on? On postawi sobię statuetkę na półce, bądź powiesi medal na ścianie i jego radość będzie trwała tylko chwilę, a nasza? A nasza całe życie. I to jest ta jedyna subtelna różnica.
Tak często cieszę się, że nie jestem jedną z tych sportowców. Mimo tego, że od życia dostaję co chwila po dupie, to cieszę się, że los podarował mi szacunek innych i życiową pasję. Pasję, dla której poświęcę nawet życie!
Nie talent, pieniądze, prestiż daje tyle satysfakcji, co pasja,
którą na własnej skórze możemy poczuć.