Dłuższy czas zbierałam się z tym co napisać...
Jestem w totalnej paranoi życia codziennego i szczerze mówiąc w ogóle sobie z tym nie radze.
Słuchajcie., pierdolenie o tym, że ludzie nie doceniają tego co mają jest 100% prawdą.
Ja też tego nie robię, ale zdaję sobie sprawe co tak naprawde posiadałam jeszcze pare miesięcy temu
i ciągle zadaje sobie jedno najważniejsze pytanie- Czy to moja wina?
Jestem pesymistka zniszczoną od wewnątrz, tą pieprzoną egoistką, która zawsze ma o sobie złe zdanie.
Ale wiecie co?
Od paru dni zastanawiam się kim właściwie jestem, czego chce od życia i czy mogę , czy potrafie chociaż
troche nie być ofiarą.
Nie czuję się z tym dobrze, okej? Nie czuję się dobrze sama ze sobą, z tym ze czuję się taka samotna
i z tym ze pomimo tego ze nie mam wielu problemów za nic nie daje sobie z nimi rady.
Nie potrafie. Nie mogę tego zrobić. Nie mogę uwierzyć w siebie, docenić to co mam, poznać nowych ludzi
wkońcu zdobyć prawdziwych przyjaciół, poznać prawdziwą miłość, po raz pierwszy zakochać się tak
by stracić panowanie nad swoimi czynami , nad myślami, a później znowu nie usłyszeć słów ' to nie to ,
zostańmy przyjaciółmi" po czym ta 'przyjaźń' której nigdy nie było zmienia się w nienawiść.
Zazdroszcze wam tych wspaniałych chwil z przyjaciółmi i chociaż nie twierdze, że w moim życiu
takich nie było to własnie teraz kiedy ich strasznie potrzebuje to ich nie ma.
I poraz kolejny pytam sie. Czy to moja wina?
Czy jestem winna sama sobie, że siedząc cały dzień w 4 ścianach zamknięta od rzeczywistości odgladam
zdjecia przyjaciół i par, a ja tego nie posiadam?
Czuje się tragicznie. Nie chce tego ukrywać i pomimo tego, że jednak obchodzi mnie co o mnie pomyślicie po
prostu muszę napisać to co myślę, bo sama ze swoimi myślami nie daje sobie rady.
I poraz kolejny pytam...
Czy to moja wina?
Potrzebuje czegoś nowego.
Tak. Nowy fbl zapewne będzie jak będą zdjęcia,
tzn. nie mam zielonego pojecia kiedy.