Zdjęcie z zawodów tanecznych Nisko 2011r.
Po napisaniu trzech wypracowań z polskiego i wyjaśnieniu sobie wszystkich słów typu "tytreizm", "mesjanizm" itp. ręcę mi opadają, a płyny mózgowe wypływają lewym uchem. Niestety ubolewam, że nie wzięłam się za to wcześniej, co by mnie znacznie mniej obciążyło dziś. Jednakże zapomniałam na śmierć i żyjąc w cudownej nieświadomości zostałam doinformowana od Sylwii na basenie o planowanych czynnościach, które musimy wykonać w kierunku odrobienia pracy domowej. Zadania z matmy, których jest ponad 120 też jeszcze nie doszły na moją skrzynkę mailową, więc będę miała zapierdziel na tygodniu. Jupppi yeah.
A na basenie dziś pozytywnie. Zdecydowanie najtrudniej było się zwlec z łóżka, wyjść spod cieplutkiej wody pod prysznicem i wjeśc do ziiiiimnicy basenowej. W każdym razie osiągnęłam sukces życiowy w postaci pochwały za skok i micha mi się śmieje na sto sposobów :) Najgorzej mi idzie technika pływania pod wodą, ale spokojnie, dojdę i do tego że z dumą napiszę w życiorysie iż przepływam jeden basen pod wodą hehe. Dany radę. Miło, przyjemnie, a to że trzeba się ozapierdzielać i pływać, pływać, pływać, płwać to już inna bajka.
Moje ścięgno w lewej nodze nie wytrzymało i zaczęło boleć. Trzeba będzie rozćwiczyć je na treningu tanecznym we wtorek. Szyja lekko zawiana, spałam w szaliku co uczynię i dziś dla szybszej kuracji. Snu mi trzeba. I świąt wreszcie.
Wczoraj występ z Fokusem. Przyjemnie mi się zrobiło. I sentymentalnie. Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzą. Oby marzenia się spełniły i poszło pomyślnie. Aspiracje są, działania podejmę po maturze.
Buziaki.