Umieram w szkolę od piątku, z przerwą weekendową.
Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień zleci cholersko szybko
i będę mogła w pełni szczęścia dotrzeć do domu gdzie
czeka już na mnie moje kochane łóżko i sen do 10.00.
Brak treningów dodatkowo mnie osłabił ponieważ
z uwagi na zbyt wysoki poziom energii wszystko
co się istnieje podnosi mi ciśnienie przy byle okazji.
Na szczęście najgorszy tydzień w moim życiu mija,
a sprawdziany, kartkówki i pytania odhaczone.
Zaczynam doceniać święta narodowe i apele-
oczywiście z uwagi na wolne od lekcji i szkoły.
Od trzech dni nie siedziałam przy komputerze,
co uważam za spory wyczyn. Podziękujmy
biologii, fizyce, chemii, geografii itd. które skutecznie
mnie od tego odciągały i nie dawały życia.
Jak zacznę normalnie funkcjonować
i przestane obijać barku o drzwi to będzie lepie.
Całe 4 dni regeneracji.