Kilometrem tęsknoty jestem.
Dzień co obcym blaskiem wypala oczy, nie jest mi groźny. To przystanek jedynie przed nocą potulną, co wleje w nas kolejną dawkę eliksiru nieśmiertelności. Świt wydłuża odległość - co w księżycowym świetle - wyciągnięciem ręki, daleko mi do Ciebie. To podróż, ja wiedziona wirem, opiekuńczym podmuchem, przemierzam drogę, by do Ciebie z powrotem, do Ciebie najbliżej. By dotknąć prawie i na głos powiedzieć - a Ty usłyszysz bez atramentu i pióra. Dla Ciebię piszę miłość.