Boli choć słońce zakrapiane dziś uśmiechem, a na dworze wiosna. Szalik schowałam do szuflady, lecz wciąż z nutką niepokoju. Nie potrafię być sobą, swobodnie przeczesując obszary wyobraźni w poszukiwaniu tych pobudzających instynktów. Kiedyś wrócą normy, ale dzisiaj jeszcze po omacku. Jedynie za pomocą inspiracji, bez tych iskierek co krystalicznym dźwiękiem raniąc uszy, dawały wątłą nadzieję. Zaplątały się w sieci oschłych posunięć, negatywnej barwy nocnych latarni. Przepraszam, dziś już nie potrafię składać słów.