To ostatnia noc w tym obcym świecie, w czekoladowych ścianach, poza perłowym azylem czuję się taka zagubiona. Dziś na tej burzliwej trasie, wykrzykując w myślach wszystkie niespełnione marzenia, a później, zupełnie sama na tym zielonym łóżku. Drżąca lampa kołysała obrazem i tylko słowa, tylko słowa były prawdziwe, niedorzeczność. Oczy miałam takie przerażone. W zgięłku zdarzeń mało było czasu na szczęśliwe potoki, na słone policzki. Zapomniałam o bolesnym poranku, na czworaka po dywanie, z jedną tylko prośbą. Doskonale, wciąż i wciąż jednak mam w głowie rozpaczliwe błagania, by wszystko zniknęło - marna ludzka fizyczność. Tak cudownie jest szaleć z bólu kiedy masz pewność, że ma on swoją granicę, a poza tą granicą...