2 dzień odchudzania, pierwszy dzień 1000 kcl.
zjadłam : kubek soku warzywnego (46kcl), grejphrut (67 kcl), gorący kubek (68 kcl), warzywa na patelnię(nie wiem ile, stawiam jakieś 250 kcl), dwa jabłka (100 kcl), kilka chlebków żytnich (319), sok warzywny (141) = ok.991 kcl/1000 kcl
osiągnięcia : odmówiłam paluszków, jagodzianki i naleśników koleżankom.
wpadki : zjadłam dwa orzeszki, nie wiem ile to kcl.
ćwiczenia póki co : trening (taniec) 1 h, 40 brzuszków, 100 podskoków na skakance,
Motywacja póki mnie nie opuszcza, dzisiaj się nie złamę, nie ma mowy. Z chłopakiem chyba dobrze, przynajmniej ja to tak oceniam.
Mamy spotkać się w weekend, jednak dobra koleżanka sugeruje mi że powinnam z nim skończyć bo za bardzo mnie rani,
że za dużo się nacierpiałam z nim przez ten rok, jednak dla mnie było warto. Zaraz zjem jakiś mały obiadek, bo czuję że w głowie mi się kręci, a czeka mnie jeszcze trening.
A mama powiedziała że brzuch mi spadł.
A jak wam idzie? *:
edit :
takim bilansem zamykam dzisiejszy dzień, nie zawaliłąm, jestem z siebie dumna, z łatwością zmieściłam się w 1000 kcl i jestem najedzona.