photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 19 KWIETNIA 2012
61
Dodano: 19 KWIETNIA 2012

AMY.

- Amy wstawaj! - usłyszałam radosny głos Rosalie. Gęsia skórka na ramionach spowodowała, że momentalnie otworzyłam zaspane oczy. Rose ściągnęła ze mnie kołdrę ciągnąc ją przez cały pokój, potknęła się przy tym o kapcia upadając na ziemie wyraźnie rozbawiona sytuacją.
- nie żyjesz mała - syknęłam poirytowana przyciągając kolana do klatki piersiowej by choć odrobinę przestały przechodzić mnie dreszcze.
- no chodź już - męczyła Rose - próbując pozbawić mnie poduszki.
- dobra dobra idę - rzuciłam przeciągając się. Dopiero gdy spojrzałam na zegarek dotarło do mnie, że za 25 minut odjedzie nam ostatni autobus, co równało się z płaczem i nerwami Rosalie, dla której opuszczenie dnia w przedszkolu jest jak kara. Szybko ogarnęłam w pokoju, zabrałam w biegu ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Słyszałam jak młoda uderza w drzwi twierdząc, że pani wstawi jej nieobecność, groziła nawet że pierwsze co zrobi po wejściu do klasy to naskarży, że spóźnienie jest jak zwykle z mojej winy. - yhm, straszne - pomyślałam. - idę idę - uspokoiłam pannę niecierpliwą. Wskoczyłam w luźne ciuchy, włosy niedbale wiążąc w kok. Rosalie czekała z obrażoną miną pod drzwiami. Co prawda z odwrotnie założonymi butami i niezapiętym plecakiem, który aż uginał się od ilości zabawek, kredek i innych KONIECZNIE potrzebnych rzeczy, całość dawała na prawdę uroczy obraz. Zaśmiałam się pod nosem, co wywołało jeszcze większą frustrację na jej twarzy. Spojrzałam na zegarek, zostało nam dokładnie 5 min do odjazdu autobusu, co prawda przystanek nie był daleko, ale w tym przypadku musiałyśmy na prawdę się pośpieszyć żeby jakimś cudem zdążyć. Rose ciągnęła mnie za rękę pędząc jak szalona. Zostało nam dosłownie kilka kroków. - cholera - syknęłam zdenerwowana widząc oddalający się tył pojazdu. Wcale nie uśmiechało mi się iść godzinę na pieszo, o nie. Nie myśląc długo wzięłam małą na ręce i zaczęłam biec. Rose machała łapkami, ludzie patrzyli na nas za szyb z zaciekawieniem, energicznie dopingując. Udało się. Po chwili siedziałyśmy już wygodnie na miejscach. Zdążyłyśmy na czas. Odprowadziłam siostrę do ukochanego przedszkola, a sama poszłam do szkoły. Lekcje były wyjątkowo nudne. Usiadłam w ławce przy oknie by cieszyć się piękną, słoneczną pogodą i świeżym powietrzem. Peter, klasowy matematyk, zajął miejsce obok jak zwykle zasypując mnie jakże interesującymi ciekawostkami z różnych dziedzin. Przytakiwałam tylko co jakiś czas głową, choć myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
Zerwałam się z ostatniej lekcji, żeby zdążyć do pracy. Lubię tę robotę. Niby nie robię nic ciekawego, sprzątam szatnie albo salki, myje okna, zamiatam. Syzyfowa praca, ale daje pieniądze, a przecież to jest w tym wszystkim najważniejsze. Wracając do domu kalkulowałam sobie wszystko po kolei, wskoczyłam do pobliskiego sklepu na skromne zakupy. Postanowiłam wynagrodzić Rosalie tą solidną nerwówkę z samego rana kupując jej ulubione lody i składniki na kolację. Widziałam się przez moment z Williamem, dostrzegłam w jego oczach jakiś dziwny niepokój, ale twierdził że wszystko jest okej więc nie ciągnęłam tematu. Jutro może uda mi się coś z niego wyciągnąć. Pytałam jak tam z Jamesem. Milczałam.
Wpadłam zmęczona do domu, po około godzinie obudziła mnie mama dzwonkiem do drzwi. Milion razy prosiłam żeby pamiętała o kluczach, jak grochem o ścianę.
- Amy, patrz patrz - Rose pociągnęła mnie w stronę stołu rozkładając swoje wszystkie rysunki.
- to jesteś Ty a to mój wujek James - pokazywała palcem promiennie się uśmiechając czekała na moją reakcję.
- taa, wujek.. - skrzywiłam się. Nie wiedziałam jak powiedzieć jej, że już nie jesteśmy razem, a już na pewno nie zostanie jej ukochanym wujkiem.
- zaproś go dziś, proszę proszę proszę, mieliśmy razem ułożyć puzzle - prosiła podskakując z podekscytowania. Odruchowo spojrzałam w telefon. 3 nieodebrane połączenia. Nie ważne.
- wiesz co mam pomysł kupiłam lody, włączymy jakiś fajny film co Ty na to? - zmieniłam temat, ze sztucznym entuzjazmem. Mała pokiwała radośnie głową łapiąc za pilota. Kocham tą istotkę, przynajmniej przy niej jest tyle roboty, że nie mam czasu myśleć. Chyba nie mam. Nie istotne.
Leżałam na łóżku, dochodziła godzina 2. Poczułam wibracje pod poduszką. "James dzwoni" na chwile zamarłam. Moje myśli toczyły wojnę. Odebrałam.
- Amy.. Amy słońce wyjdź przed dom. - zaczął niewyraźnie.
- co chcesz?
- wyjdź przed dom, daj mi minute.
Rozłączyłam się. Zamknęłam oczy na moment. Po chwili będąc już na dole.
James trzymał się bramy chwiejąc się, kompletnie pijany. Super.
- masz minute. - rzuciłam. Ledwo stał, oczy błyszczały mu od nadmiaru alkoholu. Podszedł bliżej, zrobiłam odruchowo krok do tyłu.
- 40sekund. - przypomniałam łamiącym się głosem.
- wróć do mnie - zaczął. Na co tylko zaśmiałam się sarkastycznie.
- to wszystko? - zapytałam zniecierpliwiona, ściskając nerwowo pięści.
- wrócisz do mnie, zawsze wracasz. - powiedział pewnym siebie tonem, po czym potknął się o kamień, o mały włos nie zaliczając bliskiego kontaktu z betonem.
- narazie - sypnęłam, odwracając się na pięcie i kierując w stronę drzwi.

Jutro pewnie zobaczę się z Jo. Jak dobrze, że ją mam.

 

na moment wyłączyć myślenie, nic nie czuć.
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika streetsistalking.

Informacje o streetsistalking


Inni zdjęcia: Nie ma Ciebie rainbowheroine‘Nie chciała się zgodz martawinkel9 / 03 / 25 xheroineemogirlx1407 akcentovaTurkusowo, fioletowo i w Pumie xavekittyx:) qabiResza figur Wilkonia bluebird11sezon lodów patkigd:) dorcia2700.. locomotiv