Najspokojniejszy sylwester, jaki dotąd przeżyłam. W sumie pewnie nawet bym się za bardzo nie skupiała nad tą całą sylwestrową otoczką, bo dla mnie to był dzień jak codzień, ale są pewne ogólnie przyjęte w społeczeństwie zasady. Dlatego też zmusiłam się do tradycyjnego odliczania przez 10 sekund starego roku, do wypicia toastu za pomyślność w nowym (ha! i tak wiemy, że same życzenia nie mają na nic wpływu), zapalenie zimnych ogni (coby trochę iskry do świętowania wnieść) i oglądanie fajerwerków przez okno (które po 20 min delikatnie mówiąc mnie irytowały, a po godzinie zaczęły wku*wiać).
Noworocznych postanowień brak. Dlaczego? Bo wiem, że i tak połowy nie dotrzymam. Bo nie będę miała czasu, bo wszystko się zmieni, bo nie wiem, czego się po tym roku spodziewać.
Jednakowoż życzę wszystkim, aby ten rok był dla Was przynajmniej nie gorszy od poprzedniego.

# Johnny Cash- Hurt